czwartek, 20 grudnia 2012

Maxthon 4 - Cloud Browser. Alternatywna przeglądarka internetowa


Niedawno w sieci ukazała się nowa wersja mało jeszcze popularnej, alternatywnej przeglądarki internetowej Maxthon. Co wyróżnia ją na tle pozostałych? Przede wszystkim to, że funkcjonuje ona przy zastosowaniu „chmury”. Opinie na temat tej przeglądarki sugerują, że jest to narzędzie nastawione na innowacje. Według mnie tak jest w istocie, chociaż pojawiają się pewne obawy, na które zwrócę uwagę pod koniec wpisu.

Chmura

Korzyści płynące z zapisywania danych w chmurze ujawniają się oczywiście po zarejestrowaniu konta. Po dokonaniu rejestracji uzyskujemy „paszport” Maxthon, w którym możemy umieścić podstawowe informacje o nas. Strona użytkownika umożliwia nam również szybki dostęp do wtyczek, forum, portalu Maxthon i naszej listy zakładek. W „paszporcie” prezentowana jest również liczba godzin, jaką spędziliśmy on-line.

Oczywiście korzystanie z chmury nie jest obligatoryjne. Można też zdecydować, jakie elementy chcemy przechowywać w chmurze. Dokonać tego można przy użyciu opcji „synchronizacji”.



Jak widać na ilustracji, zapisać w chmurze można nie tylko zakładki, ale także hasła, opcje i preferencje, karty szybkiego dostępu i inne elementy. To jednak nie wszystko. Każdy pobierany element może również zostać zapisany w chmurze, dzięki czemu uzyskujemy szybki dostęp do wybranych plików przy użyciu dowolnego urządzenia z dostępem do Internetu. W chmurę wrzucić możemy także linki, teksty i obrazy.

Opcje dodatkowe

Zrzut ekranu: pozwala w łatwy sposób wybrać i edytować dowolny element widoczny na ekranie. Opcję wykorzystałem na potrzeby tego wpisu i muszę przyznać, że działa bardzo wygodnie pomagając użytkownikowi w zaoszczędzeniu czasu.

Tryby przeglądania: istnieje tryb ułatwiający czytanie dużych tekstów przez dostosowanie ich do preferencji użytkownika (usunięcie reklam, zmiana czcionki). Dostępny jest też ciemny tryb nocny.

Blokowanie reklam: znana opcja blokowania uciążliwych pop-upów i bannerów dostępna jest również w Maxthon. Nie trzeba zatem bawić się w instalacje dodatkowych pluginów.

Autouzupełnianie: Hasła uzywane w odwiedzanych serwisach są bezpiecznie zapisywane i uzupełniane przy kolejnym logowaniu. Tak przynajmniej zapewnia producent.

Notatnik: to narzędzie zwróciło moją uwagę. Podręczny notatnik, w którym możemy szybko zapisać dowolną informację, aby następnie odtworzyć ją na innym urządzeniu.

Gesty myszy: interesująca opcja, która w dłuższej perspektywie może znacznie usprawnić korzystanie z przeglądarki. Kilka prostych ruchów myszą, wspartych prawym przyciskiem myszy, można przypisać do różnych funkcji przeglądarki. Możemy w ten sposób otworzyć następną kartę, odtworzyć poprzednio zamkniętą albo przewinąć stronę do początku. Możliwości jest oczywiście więcej, możemy też skorzystać z poręcznych skrótów klawiszowych.

Czytnik RSS: wbudowany bezpośrednio do przeglądarki.

Tłumaczenie stron: otrzymujemy wygodną możliwość tłumaczenia stron przy pomocy narzędzia Google. Rozwiązanie to znamy oczywiście z Google Chrome.

Ekstrakcja multimediów: Maxthon często umożliwia nam wygodne pobranie filmu wideo bądź ilustracji ze strony internetowej, gdzie normalnie nie jest to możliwe.

Zarządzanie PROXY: zaawansowana możliwość przypisywania różnych serwerów do wybranych stron. Domyślnie Maxthon korzysta z Proxy Internet Explorera.

Multiwyszukiwanie: wystarczy wpisać w okienko wyszukiwawcze jednego wyrażenia, a Maxthon umożliwi przeglądanie wynikówwielu wyszukiwarkach jednocześnie. Dotyczy to również plików multimedialnych i newsów, a nawet blogów.

Ponadto Maxthon umożliwia podzielenie przeglądarki na dwa okna, dzięki czemu można wygodnie przeglądać dwa serwisy jednocześnie.



Bezpieczeństwo

Według producenta, Maxthon 4 zapewnia wzmożone bezpieczeństwo. Podstawowym argumentem, który za tym idzie, jest opcja „Do Not Track”, której wybór wysyła do wybranych serwisów informację „zablokuj możliwość śledzenia użytkownika”. Podobnie jak w innych przeglądarkach, istnieje też opcja przeglądania w trybie prywatnym. Przeglądarka chroni także przed niebezpiecznymi serwisami i phishingiem.

Twórcy Maxthon przyznają jednak, że część informacji jest przez nich gromadzona. Dotyczy to na przykład lokalizacji. Warto zapoznać się z dokumentem dotyczącym prywatności, gdyż pojawia się w nim kilka niepokojących informacji, jak przekazywanie informacji „zaufanym” stronom trzecim. Poniżej udostępniam odnośnik do tego dokumentu.


Opinia

Uważam, że warto dać przeglądarce Maxthon szanse. Innowacyjne rozwiązania i próba przebojowego wejścia na rynek to coś co wymaga pochwały.

Korzystanie z chmury jest dla niektórych użytkowników niesłuchanie wygodne. Sam korzystam z kilku komputerów i doceniam możliwość dostępu do niezliczonej liczby odnośników i plików z którymi na co dzień pracuję. Pewną obawę budzi jednak zapisywanie tak wielu informacji w jednym miejscu. Rodzi się pytanie: co jeśli te informacje trafią w niepowołane ręce? Przykry jest także fakt, że twórcy przeglądarki nie mogą nas zapewnić o tym, że pewne informacje na temat naszych działań nie staną się po prostu przedmiotem transakcji. A przecież to właśnie na anonimowość i bezpieczeństwo powinni stawiać producenci nowego, konkurencyjnego oprogramowania.

Najnowsza wersja Maxthona ma na pewno swoje wady, lecz jest to kwestia indywidualna. Opinie w sieci sugerują jednak, że użytkownicy podzielają moją frustrację związaną z dolnym paskiem „status bar”. Pasek ten jest bardzo obszerny, podczas gdy jego użyteczność znikoma. Nie można niestety paska usunąć, jedyną opcją jest zmiana skórki przeglądarki, jednak te nie są jeszcze dostępne dla Maxthona 4. Być może ta drobnostka (oraz obawa o bezpieczeństwo danych) zaważy na mojej decyzji o dalszym używaniu tej innowacyjnej przeglądarki, mam jednak nadzieje, że sytuacja zostanie opanowana przez producenta.

Jako ciekawostkę dodam fakt iż Maxthon już teraz ma spory udział na rynku… chińskim! W sierpniu tego roku było to około 2,3%, czyli więcej, niż w przypadku Google Chrome.

Warto pamiętać, że poruszyłem tu jedynie część istotnych zagadnień dotyczących Maxthona. Jest to bardzo rozbudowana, a przy tym szybka alternatwna przeglądarka internetowa, stanowczo zachęcam więc do zapoznania się z jej możliwościami!

Odnośnik do pobrania Maxthon 4 ze strony producenta:

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Podział rynku wyszukiwarek internetowych 2012



Natrafiłem niedawno na interesującą infografikę dotyczącą trendów na rynku wyszukiwarek internetowych w listopadzie 2012 i całym bieżącym roku. Dla zainteresowanych wyniki porównania z pewnością nie będą specjalnym zaskoczeniem. Interesujący jest jednak brak znaczących fluktuacji w popularności wyszukiwarek.


Na powyższym wykresie w zasadzie jedyne co rzuca się w oczy to wzrost popularności Yahoo z początku roku. Trudno powiedzieć, co mogło spowodować taką sytuację, ale wydaje się że częstość używania tej wyszukiwarki znowu nieznacznie rośnie. Osobiście nie spodziewałbym się jednak (niestety) stałej tendencji wzrostowej. Twórcy infografiki z Search Engine Journal mają natomiast odmienne zdanie i szacują, że Yahoo odnotuje dalsze wzrostu udziału na rynku.

Redaktorzy przewidują także pojawienie się w najbliższym czasie nowych graczy na rynku w związku z troską użytkowników o własną anonimowość. Osobiście bardzo na to liczę, jednak obawiam się, że przed nami jeszcze długa droga zanim pojawi się odpowiedni kandydat.

Warto jeszcze zanotować spadek popularności wyszukiwarki Bing i Ask.  Są to jednak zmiany nieznaczne, które nie wpływają w istotny sposób na ogólny podział rynku. Może jednak użytkownicy Bing, Ask czy Aol skierują się w strone anonimowych wyszukiwarek, takich jak Duck Duck Go?

piątek, 7 grudnia 2012

Anonimowa przeglądarka: SRWare Iron vs Google Chrome



Tematyka anonimowego korzystania z Internetu przyciąga na bloga najwięcej czytelników. Dlatego też powrócę do tej kwestii. Tym razem chciałbym jednak nawiązać do przeglądarek internetowych.

Jak dowodziłem przy okazji recenzji anonimowej wyszukiwarki Duck Duck Go, koncerny takie jak Google mogą wykorzystywać informacje o naszych działaniach w sieci na różne sposoby. Często jednak zapominamy, że przeglądarki internetowe mogą w podobny sposób przechwytywać nasze prywatne dane. Tym bardziej, że za projektowaniem wyszukiwarek i przeglądarek stoją w zasadzie te same marki.

Trudno rozwodzić się na temat wyższości jednej przeglądarki nad innymi. Uważam, że wiele zależy od preferencji użytkownika oraz jego priorytetów. Jedno jest natomiast pewne: niektóre przeglądarki analizują działalność użytkownika, a to wielu internautom może nie odpowiadać. Oficjalną przyczyną pozyskiwania informacji na temat działań użytkowników jest udoskonalanie działania usług. Nie sposób się z tym nie zgodzić, nawet jeśli nie jest to jedyna przyczyna nadzorowania naszej działalności przez producentów przeglądarek internetowych. Dlatego też należy zadać sobie pytanie: na czym bardziej mi zależy? Na bezpieczeństwie moich osobistych informacji, czy też na pomocnych usługach, takich jak sugestie wyszukiwania.

Kontrast pomiędzy  zachowaniem prywatności a analizowaniem działań użytkowników widoczny jest na przykładzie dwóch wyszukiwarek: SRWare Iron oraz Google Chrome. Zasadniczą różnicą między tym oprogramowaniem jest usunięcie w przypadku „Irona” wszystkich funkcji śledzących nasze zachowania w sieci. Chrome wysyła do serwerów Google informacje o tym, jakie adresy wpisujemy w przeglądarkę, skąd i kiedy pobraliśmy program, czego wyszukujemy (w zamian otrzymujemy sugestie). Informacje na ten temat (w języku angielskim) zamieszczono na serwerze SRWare, producenta „Irona”. Analizując liczne recenzje dostępne w sieci, muszę przyznać, że przytłaczająca większość głosów wydaje się być pozytywna. Na szczególną uwagę zasługuje znacznie przyspieszone działanie przeglądarki „Iron” w porównaniu do swojego pierwowzoru. A przecież ta właśnie cecha sprawiła, że swego czasu liczne grono użytkowników zainteresowało się Google Chrome.


Przy okazji przypominam, że zalety anonimowego wyszukiwania i działania w Internecie opisałem we wpisie na temat wyszukiwarki Duck Duck Go.

czwartek, 18 października 2012

Podwodne Google Maps

Twórcy Google Maps po raz kolejny udowodnili, że narzędzie to jest znacznie bardziej zaawansowane i nieszablonowe, niż analogiczne usługi konkurencji. Tym razem użytkownicy mogą zanurzyć się pod wodę dzięki Google Ocean View.

Użytkownicy iPhone mają zatem kolejny powód do irytacji – podczas gdy mapy udostępnione przez Apple (iOS Maps) zbierają w Internecie masę krytycznych opinii, usługa Google wprowadza kolejne interesujące innowacje. Tym razem Google Maps umożliwiło nam podziwianie podwodnych krajobrazów w sześciu najpiękniejszych (wg. Google) lokalizacjach tego typu. Łatwy dostęp do nich można uzyskać pod adresem http://maps.google.com/ocean.

Operatorzy zadbali o to, żeby podziwiane przez użytkowników tereny zaskakiwały różnorodnością i atrakcyjnością. Nie brakuje pięknych zbliżeń na morskie stworzenia. Zdjęcia wykonano w różnych zakątkach świata, między innymi w Australii i Filipinach. Osobiście uważam jednak, że projekt ten mógł zostać wykonany nieco lepiej. Brakuje pewnej swobody w poruszaniu się pod wodą, przez co użytkownik może poczuć się ograniczony do trasy wyznaczonej przez twórców usługi. Godzi to trochę w interaktywny charakter, do którego przyzwyczaiły nas mapy Google.

Poniżej przedstawiam film promujący nową usługę Google Maps.

sobota, 21 lipca 2012

NORC – alternatywa dla Google Street View


Niewiele osób o tym wie, ale zanim Google udostępniło nam możliwość spacerowania po polskich miastach za pomocą usługi Street View, było to już możliwe dzięki jej substytutowi – serwisowi NORC. Jest to serwis rumuński, który ograniczył swój zasięg do kilku krajów regionu. Dlaczego nadal warto o tym pisać? Okazuje się bowiem, że mapy NORC nadal mają nam sporo do zaoferowania.

Jak wiadomo, nie wszystkie polskie miasta zostały sfotografowane w ramach Street View. Specjaliści Google wybrali miasta dość selektywnie, a chyba największym pominiętym obszarem jest Górny Śląsk. Mieszkańców GOP może zatem ucieszyć informacja, że miasta regionu można oglądać dzięki serwisowi NORC

Nie tylko polscy użytkownicy dostrzegą zalety rumuńskiego klona Google Street View. Kilka krajów nie jest w ogóle dostępnych w amerykańskim serwisie, jednak NORC pozwala nam na wirtualne spacery po tych państwach. Mowa tutaj o Austrii, Węgrzech oraz Słowacji. Oczywiście nie zabrakło też wielu nowych miejsc na terenie Rumunii. Dodatkowo, NORC pozwala także na wirtualne spacery w kilku miejscach Republiki Czeskiej. Właściciele serwisu na stronie informują także o możliwości zwiedzania Rosji, jednak podany adres (www.mappi.ru ) nie działa i odnosi nas do bezużytecznej strony.

Jeżeli zatem nie zadowala Was interaktywna mapa prezentowana przez Google, warto zwrócić się do mniej znanej, alternatywnej opcji w postaci rumuńskiego NORC. Oczywiście mapa przedstawiona przez NORC nie jest tak dokładna i dopracowana jak ta, którą znamy ze Street View, jednak w wielu sytuacjach jej użyteczność może okazać się bezcenna!

Polską wersję tego serwisu znajdziecie pod następującym adresem:  

poniedziałek, 16 lipca 2012

Skuteczne wyszukiwanie w Internecie – Blekko


Blekko to jedna z ważniejszych alternatywnych wyszukiwarek internetowych. W Sieci znajduje się ona już od dwóch lat i stale udoskonala proponowane usługi. Warto zapoznać się z podobnymi narzędziami, aby korzystać z wyszukiwarek internetowych innych niż Google i Bing i dowiedzieć się, jakie korzyści z tego wynikają.

Czym Blekko różni się od głównych graczy na rynku wyszukiwarek internetowych?

 

  •         Wyniki są bardziej trafne, pozbawione „spamu” . 
  •     Blekko nie przywiązuje wielkiej wagi do linków, co zwiększa odporność na nieczyste zagrania pozycjonerów.
  •       Liczba wyników wyszukiwania często jest nieduża, ale za to bardziej precyzyjna.
  •         Użytkownicy mają wpływ na wyniki dzięki „slashtagom”.
Idea slashtagów wydaje się na pozór dość skomplikowana i niepraktyczna. Jednak narzędzie to przydaje się, jeśli zależy nam na filtrowaniu wyników i dostosowaniu ich do indywidualnych potrzeb. Slashtag to oznaczenie, które warunkuje dostosowanie wyników wyszukiwania. Do każdego slashtagu przyporządkowana jest lista stron internetowych. Gdy wyszukujemy z zastosowaniem takiego oznaczenia, wyniki ograniczone będą jedynie do tych serwisów.

Blekko podaje przykład takiego slashtagu: /health. Jeżeli wyszukujemy cholera /health – otrzymamy wyniki ograniczone do zaufanych serwisów dotyczących zdrowia, na przykład Światowej Organizacji Zdrowia.

Slashtagów możemy używać na różne sposoby, na przykład odwzorowując dzięki nim swoje poglądy polityczne czy zainteresowania. Pomagają one również w przypadku wyrażeń wieloznacznych. Istotne jest również to, że każdy użytkownik może stworzyć własny slashtag.

Nie tylko slashtagi są dowodem na to, że Blekko jest wyszukiwarką zaawansowaną i skierowaną do dojrzałych użytkowników. Kolejnym dowodem jest lista zaawansowanych operatorów wyszukiwawczych, które pozwalają na jeszcze skuteczniejsze wyszukiwanie. 

Wyszukiwarka rozwija się konsekwentnie od dwóch lat. Jest to istotne, gdyż uzależniono ją w dużej mierze od aktywności użytkowników. Ci z kolei potrzebują czasu, aby oswoić się z nowym narzędziem. Serwis sprawnymarketing.pl donosi, że w ostatnim czasie liczba odwiedzin Blekko znacząco wzrosła. Być może nadszedł więc moment, w którym wyszukiwarka ta staje się istotnym narzędziem, a nie tylko zabawką w rękach grona zapalonych użytkowników.


Od niedawna aktywizowanie użytkowników przebiega z użyciem nowego narzędzia. Jest to serwis społecznościowy ROCKZi, promowany na głównej stronie Blekko. Serwis nawiązuje do popularnych stron typu „social bookmarking” podobnych do delicious.com lub polskiego Wykop. ROCKZi jest podzielony na kategorie, w ramach których konkurują odnośniki do konkretnych miejsc w Sieci. O liczbie punktów przydzielonych każdemu elementowi decydują oczywiście użytkownicy poprzez głosowanie. Serwisów tego typu w Sieci jednak nie brakuje. Tym bardziej nurtuje zatem pytanie: skąd pomysł na stworzenie kolejnego? Odpowiedź z pewnością przyjdzie z czasem. Być może jesteśmy jednak świadkami narodzin kolejnego internetowego fenomenu?

niedziela, 1 lipca 2012

Zwiedzaj rzeki w Street View

Narzędzie Google Street View stale się rozwija. Nie tylko na mapie pojawiają się nowe miasta i państwa (od dziewiętnastego czerwca San Marino i nowe miasta Czeskie a od połowy maja – Łotwa i Estonia) ale też atrakcjeturystyczne, a nawet rzeki!

Od niedawna dla użytkowników tej usługi dostępna jest opcja podróżowania po Amazonce.  Zdjęcia pochodzą z rezerwatu Rio Negro i trzeba przyznać, że zapierają dech w piersiach. Akcja odbyła się z okazji Światowego Dnia Lasu. Oglądać można zarówno ogromne i szerokie koryto rzeki, jak i mniejsze dopływy pokryte bujną roślinnością. Zwiedzić można także okoliczne, malownicze wioski.


Wyświetl większą mapę


Decyzja twórców Google Maps oznacza, że narzędzie to nie będzie już tylko internetową mapą wyposażoną w interesujące gadżety, ale w pełni interaktywnym, wirtualnym atlasem świata o niemal nieograniczonych możliwościach. Trzeba bowiem przyznać, że możliwość wirtualnej podróży łodzią jako dodatek do mapy to dość oryginalny pomysł.

Wygląda też na to, że na Amazonce się nie skończy. Niedawno wyszło na jaw, że jednym z najnowszych pomysłów Google będzie umożliwienie podróżowania korytem wodnych kanałów na terenie Zjednoczonego Królestwa. Internetowy gigant współpracować będzie przy tym projekcie z Canal & River Trust a celem ich działań będzie promowanie podróży po Wielkiej Brytanii drogą wodną.